Otwarta rana Ameryki

Otwarta rana Ameryki

2007 • 271 pages

Notes: Bibliography: p. 258-262.
Includes index. Cover design: Joey Nelson, Jeremy Edwards


REVIEWS:

“Good reading not only for lovers of books on Indians. It describes the history and rich culture of the indigenous peoples of America against their current situation in the American society. The author tries to eradicate stereotypes, makes the readers aware of Indians contribution to the history of the United States and, at the same time, emphasizes difficulties they are forced to cope with in order to preserve their autonomy and cultivate old traditions. What plays a significant role is the autobiographical aspect which explains the authors personal commitment in Indians lives”. DEBIT, May 2008

(…)”Książka utrzymana jest w stylu opowieści reportażowych, które powstały w wyniku konfrontacji autorki z rzeczywistością indiańskiej Ameryki. Temat jest szeroki, więc i czas jej pisania nie był krótki, bowiem powstawała ona blisko 10 lat. Książka jest ilustrowana starymi zdjęciami o dużej wartości historycznej i zdjęciami współczesnych Indian. Na końcu książki znajduje się, opracowana przez męża autorki, Normana Boehma, tabela nazw współczesnych stanów amerykańskich mających swoją etymologię w językach indiańskich oraz spis najważniejszych muzeów amerykańskich z kolekcjami indiańskimi, stanowiący rodzaj mini-przewodnika dla turystów odwiedzających Amerykę i chcących dowiedzieć się czegoś więcej o Indianach. (…) Jednak „Otwarta rana Ameryki” nie jest tylko wynikiem zwykłej ciekawości „świata indiańskiego”, ale próbą głębszego wniknięcia w problemy, z jakimi borykają się dzisiejsi Indianie. Co więcej, autorka nie zatrzymuje się tylko na krytyce istniejącej sytuacji, ale stara się także szukać recept i rozwiązań. Szczególnie widać to w drugiej części książki, gdzie zamieszczone są rozmowy autorki z naukowcami zajmującymi się sprawami Indian, jak też z samymi Indianami z plemion Szejenów (Czejenów), Apaczów, Kiowa i Chickasaw. To oddanie głosu Indianom, czyli „bezpośrednio zainteresowanym”, jest niewątpliwym atutem tej książki. Autorka na konkretnych przykładach pokazuje jak polityka rządu amerykańskiego w przeszłości doprowadziła do opłakanej sytuacji społecznej i ekonomicznej, w jakiej znajduje się dzisiaj wiele plemion indiańskich. Zepchnięcie Indian do rezerwatów, grabież ich ziem, złamane traktaty, robienie na siłę farmerów z dawnych koczowników i myśliwych, szkoły z internatem, w których indiańskie dzieci trzymane były przymusowo z dala od rodziców i którym zabraniano mówić ich własnym językiem to tylko kilka przykładów, jakie autorka przytoczyła m.in. w rozdziałach „Smutek rezerwatów” i „Gorzkie wspomnienia z indiańskich szkół”. Nie umniejszając negatywnej roli władz amerykańskich autorka nie obwinia jednak za obecną sytuację tylko polityki Amerykanów (jak to często jest praktykowane wśród autorów piszących o Indianach), ale pokazuje także, że od drugiej połowy XX wieku ta polityka zmienia się na korzyść Indian. Wskazuje również, przy całym szacunku i sympatii dla tubylczych mieszkańców kontynentu amerykańskiego, że wina za „marazm i smutek rezerwatów” leży także po stronie Indian, ich braku chęci do podjęcia stanowczych działań i wyjścia z tego kryzysu. To oczywiście zmusza do myślenia i burzy pewien stereotyp mówiący, że wszystkiemu winni są tylko biali. To nie jedyny stereotyp, z jakim mierzy się ta książka. Autorka, oprócz przykładów rezerwatów indiańskich, takich jak rezerwat Siuksów Pine Ridge w Dakocie Południowej, gdzie większość domów nie ma bieżącej wody i kanalizacji i gdzie na każdym kroku widać ogromną biedę, opisuje także rezerwaty indiańskie w Teksasie lub Kalifornii, gdzie niektóre plemiona wykorzystując możliwości, jakie daje im współczesne ustawodawstwo amerykańskie osiągają ogromne dochody np. budując kasyna, które na terenie rezerwatu są zwolnione z podatków. Kasyna finansują później wiele ambitnych przedsięwzięć, jak budowa szkół, szpitali, centrów kultury. Z jednej strony mówi autorka o szerzącym się alkoholiźmie, przestępczości i bezrobociu wśród Indian, a z drugiej strony przytacza postacie naukowców, artystów i biznesmenów pochodzenia indiańskiego. Pokazanie tych kontrastów to wielka zaleta książki, w której postawione są naprzeciw siebie różne oblicza indiańskiej Ameryki. To także próba wskazania na różnorodność plemion indiańskich, których obecnie w Ameryce Północnej jest kilkaset, a które bardzo różnią się między sobą zwyczajami, językami, wierzeniami. Autorka pokazuje także, że Indianie mają wymierny wpływ na budowę społeczeństwa amerykańskiego, a nie są tylko „rasą odchodzącą w przeszłość”. Na przykład konstytucja amerykańska w dużym stopniu skorzystała z reguł i praw konfederacji Irokezów. Z kolei jeden z rozdziałów dotyczy spopularyzowanej w Polsce kilka lat temu filmem „Szyfry wojny” (Windtalkers), sprawy indiańskich szyfrantów, którzy w ogromnym stopniu przyczynili się do zwycięstwa Amerykanów na Pacyfiku podczas II wojny światowej. Szyfru, opartego głównie na językach Nawahów i Komanczów, Japończycy nie zdołali złamać do końca wojny. Indianie, jak zdaje się wskazywać autorka, balansują dzisiaj niejako na krawędzi dwóch światów: świata dawnych tradycji, wierzeń i obyczajów i świata współczesnego, ze wszystkimi jego dobrodziejstwami i wadami. W tym kontekście autorka porusza problem tożsamości plemion indiańskich, na przykładzie negatywnego zjawiska zanikania tubylczych języków oraz samego określenia „Indianie”. Dzisiaj, polityczna poprawność w Stanach Zjednoczonych wymaga nazywania ich mianem Native Americans (tubylczy Amerykanie) lub American Indians (Indianie amerykańscy). Tymczasem sami Indianie wolą nazywać się nazwami swoich plemion, na przykład, gdy ktoś pochodzi z plemienia Apaczów mówi po prostu, że jest Apaczem, a nie tubylczym Amerykaninem. Dodatkowo, Indianie uważają się obecnie często za suwerenne narody, a nie plemiona. „Kłopoty z tożsamością”, na które zwraca uwagę autorka, są także widoczne w gorąco dyskutowanej ostatnio sprawie zwrotu przez amerykańskie muzea i placówki naukowo-badawcze szczątków Indian oraz przedmiotów, które stanowiły wyposażenie grobowe lub miały specjalne znaczenie dla tradycyjnych obrzędów indiańskich, a które były pozyskiwane przez archeologów i antropologów od XIX wieku. Ta sprawa budzi wiele emocji, ale zaznaczyć należy, że dzisiejsze prawo amerykańskie stoi po stronie Indian i ich starań o zwrot tych rzeczy.(…) Podsumowując, należy podkreślić, że autorka zdołała klarownym i obrazowym językiem opowiedzieć czytelnikowi o sprawach bardzo trudnych dla społeczeństwa amerykańskiego, które wciąż żyje z „otwartą raną” nieprawości wyrządzonych Indianom. Wydaje się jednak, że autorce nie zależy na jej rozdrapywaniu, ale raczej na szukaniu recept na polepszenie sytuacji współczesnych Indian, nie zapominając przy tym o historii. Przecież biali i Indianie tworzą teraz jedno państwo, a okładka książki, przedstawiająca Indianina w pióropuszu na tle powiewającej flagi amerykańskiej jest wymownym symbolem koegzystencji tych dwóch światów. Od obydwu stron zależy, w którą stronę pójdą ich wzajemne relacje.” Radosław Palonka, Pióropusz i flaga, NOWE KSIAZKI, styczeń 2008, str. 9-10

„Na książkę składają się reportaże i wywiady, a także aneksy, a w nich tabele, wykazy, spisy. Integralną jej częścią są rozmowy przeprowadzane z Indianami. To szczególne świadectwa i próby analizy sytuacji współczesnych Indian (…)Otwarta rana Ameryka”, na co wskazuje tytuł, to rzecz o dramacie Indian, tym, który rozegrał się w historii i który, w rozmaitych formach, trwa współcześnie”. Anna Bernat, Szelest lisci i szum wiatru, NOWE KSIAZKI, styczen 2008, str. 4-9

„Ksiazka jest gleboko osadzona w amerykanskiej problematyce” Joanna Sokolowska-Gwizdka, GAZETA, LIST OCEANICZNY, Toronto, Rozmowa,

Otwarta rana Ameryki- najnowsza ksiazka Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm, listopad 2007, str 1-2 Fragment: Wlasna gora do przekucia [W:], TYGIEL KULTURY, Lodz, Nr 1/3 2008

“An impressive book on American Indians by one of Poland’s most prolific practitioners of “gaweda” genre”. SARMATIAN REVIEW, Houston, January 2008

„Nie sposób jednak pisać o współczesności Indian bez nawiązań do historii. "Od początku byli na straconej pozycji" - podkreśla Ziółkowska pokazując, jak handlowano ziemią z plemionami, które nie znały pojęcia własności ziemi, jak zmuszano plemiona koczownicze do osiedlania się, jak odbierano dzieci rodzicom "dla ich własnego dobra". Autorka opisuje szkoły indiańskie, przedstawia losy kobiet i dzieci, pisze o nędzy i alkoholizmie mieszkańców rezerwatów, ale pokazuje też te nieliczne społeczności indiańskie, którym udało się przystosować do warunków życia we współczesnym świecie dzięki ustawie przyznającej im prawo do organizowania na swoich terenach kasyn gry. Ziółkowska przywołuje postacie Indian zasłużonych dla Ameryki - aktorów, pisarzy, żołnierzy. Przypomina też mało znany epizod z czasów II wojny światowej. Indianie zatrudniani byli wówczas jako szyfranci komunikatów wojskowych, które nadawane i odbierane były w mało znanych indiańskich językach. Ziółkowska pokazuje też, jak wielką rolę odegrali Irokezi w tworzeniu podwalin amerykańskiej konstytucji. Irokezi tworzyli konfederację plemion i wiele rozwiązań zaczerpniętych zostało właśnie z tradycji indiańskiej. Książka zawiera rozmowy, m.in. przedstawicielami plemion Szejenów, Apaczów, Kiowa, Chiskasaw. Aleksandra Ziółkowska-Boehm, doktor nauk humanistycznych UW, jest autorką kilkunastu książek m.in. poświęconych życiu i twórczości Melchiora Wańkowicza, którego asystentką była przez 2,5 roku pod koniec życia pisarza. Pisała też książki oparte na współczesnej polskiej historii, takie jak "Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego Krzyża". Kilka innych tytułów wiąże się z Ameryką, gdzie pisarka od kilkunastu lat mieszka na stałe jak "Amerykanie z wyboru i inni", "Nie tylko Ameryka", "Kanada, Kanada...", "Kanadyjski senator". Jest też autorką bardzo poczytnej książki "Podróże z moją kotką" i autobiograficznej opowieści "Ulica Żółwiego Strumienia". Książkę "Otwarta rana Ameryki" opublikowało wydawnictwo Debit”. Agata Szwedowicz , Ziółkowska-Boehm pisze o życiu współczesnych Indian, PAP – NAUKA W POLSCE, 2007-11-28


„Ziółkowska-Boehm po raz kolejny udowadnia, że ma szczególny talent do odszukiwania niezwykłych miejsc i ludzi. Kieruje dyskretny reflektor pióra, by prowadzić swoich bohaterów przez zwycięstwa, wstrząsy, ale i szarą codzienność. Powstaje obraz, który ocenić ma sam czytelnik. Nie ma bowiem miejsca na pouczenia czy tani morał. Tak jest też w wypadku Otwartej rany Ameryki. Główny bohater ma tu jednak wiele twarzy; nie można jego właściwości określić kilkoma, nawet najostrzejszymi, pociągnięciami reporterskiego pędzla. Otwarta rana Ameryki wykluwała się w planach i zamierzeniach autorki przez wiele lat. Bezpośrednią inspiracją była postać krewnego jej ojca, Korczaka Ziółkowskiego, rzeźbiarza z Dakoty Południowej, którego rodzice wyemigrowali do Stanów i wkrótce po narodzinach syna zginęli tragicznie. Lata przygotowań, a od 1990 r. – czasu stałego pobytu w USA, obserwacja z bliska – liczne wyprawy do rezerwatów Indian w Dakocie Południowej, w Teksasie, Montanie, Wisconsin, Oklahomie powodowały, że temat rozrastał się i coraz bardziej wciągał. Powstała książka będąca swoistym diariuszem spotkań, przemyśleń, poszukiwań i rozmów autorki z tymi, którzy temat mają we krwi. Doskonałe uzupełnienie całości stanowi jej druga część – szereg wywiadów, m.in. z naukowcami i znawcami kultury i tradycji Indian, ale też i samymi Indianami, m.in. z plemienia Szejenów, Kiowa, Apaczów, Chickasaw, będącymi dyrektorami finansowymi, menadżerami, nauczycielami, ale też szamanami i uzdrawiaczami. W efekcie Ziółkowska-Boehm wkracza na teren złożonej i różnorodnej historii i tożsamości rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Konsekwentnie zwalcza związane z nimi stereotypy, opisuje ich dramatyczne problemy wyobcowania oraz próby asymilacji ze współczesnym społeczeństwem amerykańskim. Przedstawia szereg bezcennych informacji – z bezpośredniej obserwacji – o standardach życia, nastrojach, planach i obawach swoich bohaterów. Pine Ridge nie jest wyjątkowym rezerwatem. Nie licząc kilku plemion, które osiągają ogromne dochody dzięki kasynom gry, rezerwaty indiańskie są przykładem niewyobrażalnej biedy i stagnacji, czytamy na s. 47 książki. A problemy Indian są tak skomplikowane, że prościej jest przyznać dziesiątki milionów zapomóg, niż próbować je rozwiązać. I choć może trudno w to uwierzyć, to prywatny biznes tu w ogóle nie funkcjonuje. Prawdą jest, że Oscar dla Kevina Costnera za film Tańczący z wilkami po raz kolejny zwrócił uwagę Amerykanów na sprawy Indian. Jednak całe zainteresowanie, jak zwykle w takich razach, było chwilowe. Statystki – jak podaje autorka – na terenach rezerwatów wciąż pozostają tragiczne. Średni dochód – 5 tys. dol. (w USA wynosi 18 tys.), przeciętna długość życia mężczyzn w rezerwatach – 60 lat; samobójstwa wśród młodzieży z rezerwatów trzykrotnie przewyższają średnią w kraju; zaledwie 4 proc. młodzieży indiańskiej kończy wyższe uczelnie. Trwające w ostatnich trzech stuleciach ludobójstwo, wymazywanie kultury i języka, rozproszenie, zmuszanie Indian do wtapiania się w społeczność białych, spowodowały, że w życiu ich rozpacz i odebrana nadzieja wciąż owocują życiową stagnacją i apatią. Jeden z wodzów tak scharakteryzował panującą wśród swoich braci sytuację: Kiedy bizony zniknęły, serca moich ludzi zapadły w ziemię i nie mogły już się podnieść. Wiele szczegółowych informacji zawiera rozdział Dobrobyt płynący z kasyn gry. Autorka przybliża temat prowadzonych przez Indian w 30 stanach kasyn gry. Ich obecność miała podnieść ogólny poziom życia społeczności indiańskich. I rzeczywiście, dochody z kasyn wspomagają programy społeczne, finansują szpitale, szkoły, osiedla mieszkaniowe, likwidują bezrobocie. Jednak w ogólnym bilansie całe przedsięwzięcie wymknęło się spod kontroli. 75 proc. zatrudnionych w kasynach to nie-Indianie. Hazard zaś nieodmiennie przyciąga mafię, jest siedliskiem przestępczości, wywołuje złe emocje i czyny – zauważa pisarka. Czytelnik, który ma nadzieję znaleźć w tej książce odpowiedź na pytanie: Czy Indianie są mędrcami new age czy wojownikami, którzy przeżyli holocaust Dzikiego Zachodu?, postawione przez amerykańskiego dokumentalistę Kena Burnsa, nie znajdzie jej łatwo. Ziółkowska, opisując historię i teraźniejszość Indian Ameryki Północnej, spotykając się z nimi, przedstawia nam – jakby mimochodem – kawał obrazu współczesnej Ameryki. I dlatego, odpowiedź na pytanie o samą Amerykę, o to, jaka będzie dalej, jest ważniejsze od wszystkich innych sporów. Mnie po lekturze książki nasunęła się w formie pytań inna refleksja: Jak wiele narodów obecnie czeka jeszcze los Indian? I po której stronie tej walki znajduje się dziś Ameryka? Hanna Karp, OPCJA NA PRAWO, Nr 4, 2008

„Aleksandra Ziółkowska-Boehm posiada szczególny magnetyzm slowa.(…) Fragmenty KSIAZKI zostaną z nami długo po zakończeniu lektury. (…) Jest to książka niezwykle pouczająca, jest wartość edukacyjna jest ogromna. Pokazuje różne obrazy rezerwatów, kasyn, nie stawia gotowych wniosków. Pokazuje - jak kamera – biedę, radzenie sobie. Doskonały jest styl: czysty, równy, przejrzysty. Potrafi o sprawach trudnych powiedzieć przystępnie. I z zaangażowaniem. Jest to mądra, przenikliwa książka.

Norbert Dakowski, Książka o współczesnych Indianach, 2 TYGODNIK POLONIJNY, New Jersey, 18 marca 2008, Nr 5 (79), str 44, 61

„Autorka zaprenumerowala dwa czasopisma poswiecone tematyce indianskiej i zaczela glebiej drazyc problematyke Indian. Przestudiowala ogromna ilosc ksiazek, pojechala do rodziny krewnych, ale Korczak Ziolkowski nie zyl już wtedy od kilku lat. Zachecona przez meza, udala się kilkakrotnie do rezerwatow zamieszkalych przez Indian i nawiazala z nimi osobiste kontakty. Ksiazka jest zbiorem opowiesci reportazowych poswieconych wspolczesnemu zyciu amerykanskich Indian i ich sytuacji, która jest trudna, zarówno dla nich jak i dla Ameryki. Ich los jest ukazany również w aspekcie historycznym. W ksiazce sa zawarte m.in. wywiady i rozmowy z przedstawicielami niektórych plemion- Apaczow Szejenow i innych. Dowiadujemy się z nich co robia obecnie, z czego zyja. Ilu ich zostalo i jaka jest ich perspektywa na przyszlosc. (…)Ksiazka jest wyjatkowo pieknie wydana. Janina Kosciow, Polka o Indianach, PANORAMA POWIATU BRZESKIEGO, 23 stycznia 2008, Nr 3/2008 str 14

„Zderzenie czasu obecnego z wyidealizowanym swiatem Indian wyniesionym z mlodzienczych lektur stalo się bakcylem (…) Ksiazka jest zbiorem opowiesci reportazowych poswieconych wspolczesnemu zyciu, sytuacji amerykanskich Indian. Ksiazka jest napisana prostym jezykiem, w sposób przystepny przybliza nam swiat pierwotnych mieszkancow Ameryki, ich bolaczki, radosci, jak i szara rzeczywistosc rezerwatowa. Opisuje miedzy innymi szkoly indianskie, losy kobiet, mowi o szyfrantach z okresu II wojny swiatowej, zapomnianych bohaterach Ameryki. Porusza również drazliwe tematy, np. ubostwo rezerwatow, gdzie szerzy się narkomania, bezrobocie, pijanstwo. Opowiada tez o ludziach, którzy zmieniaja swoje wlasny swiat na lepszy, szerzac oswiate, starajac się o inwestycje. Jest to lektura o fortunach wyroslych na kasynach gry, otwieranych w kazdym prawie rezerwacie, o dumie z wlasnej przynaleznosci plemiennej. (…)Warto siegnac po te pozycje. Latwy, przystepny jezyk porwie czytelnikow w zawile tematy koegzystencji bialych i Indian, mozliwosci zgodnego zycia w jednym przeciez panstwie”. Marek Gorka, Pierwsi Amerykanie, LAMELLI, Krakow, Nr 5/55/, 2008

„Otwarta rana Ameryki” to zbior reportazy, w ktorych autorka opisuje m.in indianskie szkoly i losy tzw. ïndianskich ksiezniczek”, rezerwaty i kasyna gry. W ksiazce zamieszczone sa również wywiady, jakie pisarka przeprowadzila z przedstawicielami roznych plemion”. XR, Pisarka o Ameryce, GAZETA WYBORCZA, Nr 125, Lodz, 30 maja 2008

„Autorka zauwaza dobre, a jak mowi, jest ich ostatnimi laty naprawde niemalo, posuniecia rzadu amerykanskiego na rzecz Indian. Jednakze nie stroni i od przedstawienia ciemnych stron „problemu Indian”, w tym rezerwatow.”(…) Janusz M. Paluch, Indianie nie z westernu, DZIENNIK POLSKI, Nr 107, Krakow, 8 maja 2008

„Zainteresowanie Indianami odziedziczyla po stryju, rzezbiarzu Korczaku Ziolkowskim”. Anna Pawlowska, Polska, DZIENNIK LODZKI, 4 czerwca 2008, str 23

„Ksiazka nie mowi o naszych popularnych wyobrazeniach o Indianach jako o wojownikach pomalowanych w barwy wojenne i polujacych na bizony”. KRAKOW, Nr 2-3 (40-41), 2008

„Rdzenni mieszkańcy Ameryki, zawsze cieszyli się sympatią w Polsce, choć wiedzę o Apaczach i Komanczach czerpaliśmy najczęściej z przygód opisywanych w powieściach Maya, Coopera, Szklarskiego czy Wernica. Popularnością cieszyły się także amerykańskie westerny, których komunistyczna propaganda, ku uciesze widzów, nie zabraniała wyświetlać w kinach i telewizji. Tymczasem wiedza o dziejach i kulturze Indian nigdy nie przedarła się szerzej do czytelników, choć jest nie mniej pasjonująca niż wyczyny Winnetou i Old Shatterhanda. Próbą zapełnienia tej luki jest wydana w 2007 r. „Otwarta rana Ameryki” Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm, książka poświęcona życiu i problemom współczesnych Indian, z wieloma nawiązaniami do historii. Siłą warsztatu autorki jest to, że materiały do publikacji zbierane były przez lat dziesięć, a poszczególne rozdziały powstawały na przestrzeni długiego okresu. Dzięki temu nie jest to zwykła książka reportażowa czy podróżnicza, w której autor opisywałby swoje wrażenia z jednorazowej, czasem nawet długotrwalej eskapady. A.Ziółkowska-Boehm gromadzi materiały do książki przez lata, skrzętnie zebrane spostrzeżenia i zapiski mają czas dojrzeć, zsumować się w czasie i złożyć na bardziej refleksyjny obraz rzeczywistości. Autorka odchodzi od wspomnień z dzieciństwa, lektur i westernów. Opisuje współczesne życie Indian konsekwentnie omijając ryzyko stworzenia kolejnej „wersji białego człowieka”. Chce dzisiejszych Indian poznać i zrozumieć, a jednocześnie pozostać obiektywną. Trzeba się zgodzić, że takie podejście do sprawy było nie lada wyzwaniem, a upór z jakim A.Ziółkowska-Boehm „drąży skałę”, jest godny podziwu. W rozmowie z Billy’m Evansem Horse’m wyznaje: „Tak wiele rzeczy nie rozumiem...”, w innym miejscu przyznaje, że formy własności ziemi w rezerwatach są trudne do pojęcia. Autorka nie przyjmuje tu kreacji wszystkowiedzącego narratora, podchodzi do tematu z pokorą i wytrwałą chęcią wyjaśnienia tyle, ile można. Odkrywamy wraz z nią złożoność tego świata, towarzysząc jej w podróżach i rozmowach. Wyłania się z nich bogaty obraz indiańskiej kultury, wierzeń i zwyczajów, ale też piętno biedy i nałogów. Poznajemy specyfikę indiańskich szkół i muzeów, widzimy piękno tradycji wyrażającej się w szacunku dla dawnych wierzeń i w podtrzymywaniu jasnych ról w rodzinie. Poszczególne rozdziały układają się w barwną ale i poniekąd zagadkową mozaikę. Pytania, ktore nurtują autorkę, zostają zawieszone w powietrzu, bez jednoznacznych odpowiedzi. Bo też są to dylematy, które od lat gnębią Amerykę i samych Indian. Najważniejszy z nich brzmi: co dalej z indiańską kulturą, wierzeniami, losem rezerwatów, materialnym bytem Indian i ich dzieci. Co należy zrobić? Czy poprawa stanu posiadania nie będzie oznaczać zaniku tożsamości? W tym kontekscie bardzo ważny jest rozdział „Smutek rezerwatow”, obrazujący indiańską biedę przechodzącą z pokolenia na pokolenie. Nie ma łatwych odpowiedzi na te pytania.
Pozostaje niedosyt, bo są rozdziały, które potrafią zauroczyć i zdają się za krótkie. Chciałoby się więcej poczytać o indiańskich wierzeniach (rozdział „Wsłuchiwanie się w ciszę”), walce ze streotypami (rozdział o „Indiańskich księżniczkach” wykreowanych przez Disneya), specyficznym podejściu do świata („Walka ze stereotypami i dzień anty-Dziękczynienia”). Są też obrazki, które mocno się zapamiętuje, jak choćby indiańskie wytłumaczenie, dlaczego dziecko, któremu jest smutno, wchodzi na drzewo. Piękny jest rozdział o rzeźbiarzu Korczaku-Ziołkowskim. „Pisarz rzeźbiący w kamieniu” nazywa swojego krewnego autorka. Nieżyjący już Korczak-Ziółkowski w 1948 r. rozpoczął pracę nad rzeźbą w skale wodza Indian Crazy Horse’a. Dzieło kontynuuje jego rodzina, a efekt końcowy ma przyćmić rozmiarami słynne głowy prezydentów w Mount Rushmore. Samo wyciągnięte ramię pędzącego na koniu wojownika ma mieć sto metrów długości. Ziółkowska-Boehm przyznaje się do fascynacji krewniakiem, do zauroczenia jego ideą i pasją. Jest w jej atencji dla rzeźbiarza jakiś rodzaj magnetyzmu, który potrafiliby być może odczytać opisywani w innym rozdziale indiańscy szamani. „Otwartą ranę Ameryki” kończą wywiady z Indianami, którzy prezentują wspólne cechy charakterów: wyrazistość i bezkompromisowość poglądów. Opowiadają bardzo ciekawe historie, a czytelnik otrzymuje na koniec, ufundowany mu przez autorkę, niemal namacalny kontakt z żywymi bohaterami książki. Mając w głowie spory zasób wiedzy z poprzednich rozdziałów, można się pokusić o próbę zrozumienia indiańskich ścieżek przez życie. Fascynacja światem dzisiejszych Indian gwarantowana”. Krzysztof Zajączkowski, Indiańskie losy dzisiaj, NOWY KURIER, Toronto, 15-31 sierpnia 2008, Nr 16 (958)

"Świat Indian północnoamerykańskich dla wielu osób to często obraz dumnego wojownika pomalowanego w barwy wojenne i pędzącego na mustangu przez prerię lub walczącego z osadnikami i kawalerią amerykańską. Taki wizerunek został utrwalony głównie przez westerny i książki przygodowe, gdy zaczynamy jednak sięgać głębiej w historię kolonizacji Ameryki, dostrzegamy, jak wyglądał naprawdę podbój tego kontynentu oraz jak funkcjonuje dzisiejszy świat potomków dawnych wojowników. Do takiego właśnie świata zaprasza Aleksandra Ziółkowska-Boehm w swojej książce „Otwarta rana Ameryki”, próbując skonfrontować nasze wyobrażenia o Indianach z ich prawdziwą historią, a także współczesną tożsamością i sytuacją społeczno-ekonomiczną. Autorka znalazła się więc w gronie pisarzy – wspomnieć tu można choćby ostatniego laureata literackiej Nagrody Nobla Jean-Marie G. Le Clézio – którzy próbują opisywać miniony i współczesny świat ludów tubylczych różnych części świata. Autorka „Otwartej rany Ameryki” porusza problemy, z jakimi borykają się do dzisiaj Indianie w wyniku złej polityki rządu amerykańskiego w przeszłości, m.in. osadzenia pod koniec XIX wieku plemion indiańskich w rezerwatach i ich przymusowej akulturacji ze społeczeństwem białych Amerykanów. Skutki tych decyzji są ciągle widoczne, przede wszystkim w ogromnym bezrobociu sięgającym w niektórych rezerwatach kilkudziesięciu procent, a co za tym idzie przestępczością, alkoholizmem, dużo większym niż przeciętny wskaźnikiem chorób cywilizacyjnych, np. cukrzycy. Książka nie emanuje jednak tylko takim, niepełnym zresztą wizerunkiem współczesnego świata indiańskiego. W przeciwieństwie do wielu pisarzy poruszających tę tematykę Aleksandra Ziółkowska-Boehm daje świadectwo obiektywizmu i nie umniejszając negatywnej roli władz amerykańskich, nie stara się jednak obwiniać za obecną sytuację tylko polityki białych Amerykanów, lecz pokazuje także, że od drugiej połowy XX wieku zmienia się ona wydatnie na korzyść Indian. Przełamywaniu stereotypowego myślenia pomaga pokazanie w książce innego oblicza indiańskiej Ameryki. Na inny obraz współczesnego Indianina składają się także postacie artystów, biznesmenów czy nauczycieli akademickich pochodzenia indiańskiego, o których czytamy w „Otwartej ranie...”. Jednocześnie, na co zwraca uwagę autorka, pomimo daleko posuniętego synkretyzmu kulturowego i religijnego wiele plemion zdołało zachować sporo ze świata dawnych tradycji i obyczajów. Kłopoty z tożsamością oraz kwestia problemów społecznych i ekonomicznych, przewijają się w wywiadach zamieszczonych na końcu książki. Jeden z rozmówców, indiański przedsiębiorca James Humes, mówi do autorki: „Wyobraź sobie, że najtrudniej jest mi porozumieć się z ludźmi z plemienia Chickasaw, do którego należę”. Aleksandra Ziółkowska-Boehm przedstawia polskim czytelnikom jedną z ciągle niezabliźnionych ran społeczeństwa amerykańskiego. Jednak z całym przekonaniem odkrywa przed nami także inną twarz współczesnego Indianina, często wykształconego, a zarazem hołdującego tradycjom przodków. A wybór pierwszego Afroamerykanina na prezydenta Stanów Zjednoczonych daje nadzieję, że i „sprawy indiańskie” doczekają się lepszych czasów oraz rozwiązań społecznych i politycznych. Radosław Palonka, Nieznane oblicze indianskiej Ameryki. Klopoty z tozsamoscia, RZECZPOSPOLITA, 3 kwietnia 2009


„Otwarta rana Ameryki” powstawała aż przez 10 lat - pisarka postawiła sobie bowiem za cel ukazanie prawdy o Indianach żyjących w USA. Nie interesował jej jednak kolejny szkic historyczny, ale ich aktualna sytuacja. „Otwarta rana Ameryki” jest więc zbiorem opowieści reportażowych poświęconych współczesnemu życiu i sytuacji amerykańskich Indian, zawiera rozmowy m. in. z przedstawicielami plemion Szejenów i Apaczów. Autorka pisze również w książce o swoim stryju, rzeźbiarzu Korczaku Ziółkowskim, który w skałach Czarnych Wzgórz w Dakocie Południowej wykuwał pomnik indiańskiego wodza Crazy Horsea.
W trakcie spotkania Aleksandra Ziółkowska-Boehm omawiała poszczególne rozdziały swojego dzieła. Dowiedzieć się można było chociażby jak, z relacji naocznego świadka, wyglądają słynne indiańskie”
Grzegorz Tylec, KURIER POLUDNIOWY, 2008-12-04


W setną rocznicę urodzin rzeźbiarza Korczaka Ziółkowskiego, która przypada w tym roku, ukazała się książka „Otwarta rana Ameryka”. Jest to hołd złożony stryjowi przez dr Aleksandrę Ziołkowską i kontynuacją jego działań na rzecz rdzennych mieszkańców Ameryki. Korczak Ziółkowski był współtwórcą rzeźb głów amerykańskich prezydentów w Mount Rushmore Black Hills, a także popiersia Ignacego Paderewskiego, za ktorą został nagrodzony w 1939 roku na wielkiej wystawie światowej w Nowym Jorku. Okazuje się, że oprócz rzeźby potrafił poświęcić się i plemieniu Siuksów. To własnie z Siuksami zwiazane jest też najważniejsze wydarzenie w życiu Korczaka, którym było przyjęcie niezwykłej oferty od wodza Siuksów Henry’ego Standing Bear (Stojącego Niedźwiedzia) i wyrzeźbienie w Black Hills podobizny Crazy Horse (Szalonego Konia), ostatniego wielkiego wodza Indian. Stał się od tego momentu rzecznikiem ich interesów i wspierał ich dążenia do dokumentowania własnej historii W audycji „Człowiek i nauka” spotkanie z dr Aleksandrą Ziółkowską - Boehm - Polką od kilkunastu lat mieszkającą w USA, autorką ostatnio wydanej książki pt. „Otwarta rana Ameryki” poświęconej trudnym losom współczesnych Indian. POSŁUCHAJ - RZEZBIARZ PREZYDENTOW, 20 CZERWCA, CZLOWIEK I NAUKA - POLSKIE RADIO PROGRAM 1 (12,69 MB)

INTERNET

„Polka mieszkająca w USA napisała książkę o… Indianach Ameryki Północnej. Ale nie jest to kolejna przygodowa bajka, a smutna i bolesna prawda o wielkiej krzywdzie i trudnej egzystencji jedynych mieszkańców Ameryki, którzy mogą powiedzieć o sobie, że ich korzenie od niepamiętnych czasów wrastają w tę ziemię. Warto pamiętać, że my Europejczycy, niby cywilizowani i z piękną historią, odpowiadamy za bestialstwo i ludobójstwo na Indianach obu Ameryk. Emisariusze władz świeckich i kościelnych, emigranci z Europy przybyli, wyrżnęli, oszukali, okradli i tam, gdzie uznali za dogodne zawłaszczając cudze ziemie założyli sobie kolonie, potem przekształcone w państwa. W USA Indian zepchnięto do rezerwatów i poddano rządowej polityce, która drastycznie pogłębiała ich ubóstwo i pogarszała pozycję społeczną. Jeden przykład: przymusowo indiańskie dzieci wysyłano do szkół z dala od rodzin, gdzie zabraniano im używania własnego języka. Mimo zmiany poniżającej i idiotycznej polityki Indianie wciąż mozolnie dźwigają się z marazmu i upodlenia. Plemiona ongiś pełne myśliwych, wojowników, ludzi aktywnych i żyjących w harmonii z naturą i tradycją w dzisiejszych czasach muszą zachować swoją tożsamość w zupełnie innych warunkach. Niektórzy nadal nie potrafią się „dostosować” i odnaleźć. Ich wspaniałą kulturę zniszczono, a oni sami żyją na pograniczu świata tradycji i współczesności. W niektórych rezerwatach wiele domów nie ma nawet bieżącej wody, szerzy się bieda, przestępczość i alkoholizm, ale są i takie, gdzie buduje się szkoły i centra kultury za spore pieniądze, bo na przykład kasyna na terenie rezerwatów przyjazne Indianom prawo zwalnia z podatków.

Może się nam wydawać, że Indianie to relikt, że znikną niedługo w amerykańskim społeczeństwie. Nieprawda – ich duma, tradycja i tożsamość jest ciągle żywa, a populacja się rozrasta. W 1920 r. było ich 340 tys., obecnie – 4 miliony. Mało kto wie o wpływie Irokezów na amerykańską konstytucję, o ich tajnej misji podczas II wojny światowej, mało kto zna wnikliwie tradycję i współczesność Indian.

Książka powstawała 10 lat, sama autorka kilkakrotnie przerywała nad nią pracę w obawie, że nie udźwignie problematyki i ogromu odpowiedzialności. Duch reporterski i rzetelność, stare a także współczesne fotografie, wnikliwość ujęcia problemu i próby znalezienia odpowiedzi na pytania o przyszłość stanowią o wartości książki. Nie pierwszy raz polski autor pisze o Indianach – wydaje się, że w naszej historii jest tyle cierpienia, że łatwiej nam zrozumieć ich losy”. Adam Gawęda: Ocalic od ignorancji. Czytelnia, Onet.pl 3 stycznia 2008

http://czytelnia.onet.pl/0,79528,0,28800,0,0,ocalic_od_ignorancji,recenzje.html

„(…)Aleksandra Ziółkowska-Boehm opowiada ona o swoim przodku, który wyrzeźbił w skale portrety czterech prezydentów Stanów Zjednoczonych. Indianie zwrócili się do niego z prośbą o wyrzeźbienie w skale monumentalnego pomnika ich wodza - Szalonego Konia. Korczak Ziółkowski już nie żyje, ale to jego ostatnie dzieło jest kontynuowane przez rodzinę. Niemały wkład w to dzieło ma Aleksandra Ziółkowska - Boehm i jej mąż Norman. Oboje wspomagają fundację, która powstała w celu zrealizowania szlachetnej misji Korczaka - Ziółkowskiego. Taka jest ich filozofia życia, aby dzielić się tym, co mamy z ludźmi potrzebującymi wsparcia. Na pewno godną wsparcia inicjatywą jest niesamowity projekt parku popularyzującego kulturę indiańską w miejscu, gdzie powstaje pomnik Wodza. Powstał już nawet film dokumentalny poświęcony postaci słynnego za Oceanem autora monumentu i jego pozostałym dziełom. Autorka wychodzi poza krąg spraw rodzinnych, prowadząc rozmowy z Indianami, a także autorom innych książek poświęconych plemionom zamieszkującym pierwotnie kontynent amerykański. Nie ogranicza się do wspomnień o wspaniałym przodku, wiele miejsca w książce poświęca analizie szans, jakie daje Indianom współczesna cywilizacja. Wiedziałem, że mają oni pewne przywileje, żyją w rezerwatach, ale nie miałem pojęcia, że prowadzone tam kasyno może wspomagać szkoły, przedszkola i inne instytucje publiczne. To tylko jeden z faktów i opinii przytoczonych przez autorkę niezwykle barwnej monografii. Niezwykle ciekawie przedstawione kulisy historii pokazują, jak zakłamywano ją, gloryfikując np postać gen. Custera.

Pisarka z werwą reportażystki prezentuje bitwy przybyszów, najemników i pionierów z perspektywy Indian. To całkiem inna historia. Jest też sporo nieznanych epizodów i tematów poświęconych mnie osobiście nieznanym, Indiańskim "księżniczkom". Warto sięgnąć po tę książkę, choćby z tej przyczyny, że do tej pory tkwi w nas stereotyp biednych Indian, którzy upojeni "wodą ognistą" wywijają tomahawkami, tańcząc w rezerwacie wokół ogniska. Jest to obraz sprzed kilkudziesięciu lat i na życzenie turystów inscenizuje się takie sytuacje.

A przecież dopiero od niedawna ujawniono ściśle okryty tajemnicą fakt szyfrowania przez Indian meldunków i rozkazów przesyłanych w armii amerykańskiej podczas drugiej wojny światowej. Zapewne też niewielu wie o "czerwonoskórym kosmonaucie". Są to oczywiście wybrane, wyraziste przykłady nietuzinkowego uczestnictwa Indian w historii Stanów Zjednoczonych. Nazwa większości stanów jest pochodzenia indiańskiego. Kto wie na przykład, że Texas oznacza w miejscowym narzeczu "przyjaciele", zaś Dakota - "sprzymierzeńcy"? To są dowody pokojowego nastawienia Indian do otaczającego ich świata. Jakże się zawiedli...

Gloryfikowani w westernach pionierzy przynieśli im zagładę. Owszem, wraz z nimi pojawiła się na tych ziemiach cywilizacja, ale za jaką cenę?... Wszystko to przykrywa ogromną hańbę białych ludzi, którzy dokonali na ludności tubylczej potwornej zbrodni. Cisną się tu na usta najgorsze słowa. Nie użyję ich, bo po drugiej wojnie światowej wszelkie naukowe terminy dotyczące eksterminacji zdewaluowały się emocjonalnie. W każdym razie jest to wielkie, zbiorowe poczucie winy.

Współczesna Ameryka jest ogromnym tyglem ras, narodów i plemion. Ich cywilizacyjny awans został okupiony daniną potu, łez i krwi. Hekatomba ofiar tkwi w pamięci obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i jest prawdziwie przez nich odczuwaną, zbiorową winą. Bardzo dobrze się stało, że w końcu zostało to w amerykańskim społeczeństwie odkryte, uświadomione i rozpowszechnione. Zanim do tego doszło był to poważny, wstydliwy kompleks, który przeszkadzał Amerykanom razem spokojnie żyć. Brzmi to dokładnie tak, jak zatytułowała swoją książkę autorka: "Otwarta rana Ameryki".

Ta niezwykle barwna monografia nie zamyka jednak kwestii amerykańskich Indian. Przeciwnie, ten temat otwiera perspektywy szans potomków Szalonego Konia i generała Custera w tym wspaniałym kraju, gdzie wspólnie żyją i pracują ludzie chyba wszystkich ras i nacji współczesnego świata. Zbigniew Kowalewski, Otwarta rana Ameryki - ku przestrodze i pamieci pokolen, WIADOMOSCI 24, 28 marca 2008

Kim woleliście być w dzieciństwie: kowbojami czy Indianami? Zawsze "fajniej" było być tym dobrym - bohaterem, zwycięzcą - jak w filmie, prawda? Potwierdza to pewien Indianin, z którym wywiad autorka zamieściła w książce: "(...) żadne dziecko nie chciało, i dalej nie chce, być Indianinem. Bo w filmach zawsze zwyciężali kowboje, a Indianie zawsze przegrywali". Obraz krwiożerczego dzikusa, napadającego na pociągi i atakującego białych osadników, powielany przez dziesięciolecia w Stanach, trafił i do naszych polskich domów dzięki westernom. A jaka jest nasza wiedza o rdzennych mieszkańcach Ameryki Północnej? O ich losach z początków kolonizacji, w czasach brutalnej ekspansji na Zachód kontynentu, czy o ich współczesnym życiu? W większości oparta jest na tym, co serwuje telewizja i kino, a i tak są to szczątkowe informacje, bo temat Indian nie należy do popularnych. Jednak chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, pełni dobrych chęci, łatwo możemy popaść w tendencyjność, stworzyć w głowie obraz Indian na kształt naszej Cepelii, poddać się emocjom, patrzeć bez obiektywizmu. Dlatego książka pani Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm jest tak ważna i wyjątkowa. Autorka podeszła do zagadnienia nie tylko z pasją i ciekawością podróżnika, ale i z dziennikarskim profesjonalizmem, dzięki czemu jej praca pozwala spojrzeć na Indian bez ślepego zachwytu przesłaniającego błędy popełnione przez nich samych. Ich życie analizowane jest z kilku perspektyw - ich własnej, białych, a także z historycznego, ekonomicznego, kulturowego punktu widzenia. Pani Ziółkowska-Boehm nie zadowala się jedną odpowiedzią, jak ognia unika uproszczeń dla niedzielnych turystów, drąży temat, przeprowadza wywiady, z których część w całości znajdziemy w książce, a część w postaci anegdot i parafraz. Daje nam szansę wejścia w świat rezerwatów, kasyn, indiańskich księżniczek, wielkich wodzów i zwykłych ludzi. Obala mity, demaskuje zbrodnie, omawia kulisy bitew, np. opowiada o indiańskich szyfrantach walczących w czasie II wojny światowej, o których Ameryka tak naprawdę dopiero niedawno się dowiedziała. Uświadamia czytelnikowi, jak wielki był i jest udział Indian w tworzeniu amerykańskiego państwa i jakim kosztem odbył się cywilizacyjny postęp. Dla Polaków pozycja ta z pewnością będzie tym ciekawsza, że są tu także opisane losy naszego rodaka - Korczaka Ziółkowskiego, który brał udział w tworzeniu rzeźby czterech amerykańskich prezydentów, lecz którego największym dziełem jest pomnik Wodza Crazy Horse'a (jego budowę kontynuuje rodzina artysty). A uważni czytelnicy z pewnością nie przeoczą interesującej informacji o tym, co łączy polskich smolarzy, Pocahontas i pierwszy strajk w historii amerykańskich związków zawodowych. Trudno będzie zamknąć "Otwartą ranę Ameryki" i odłożyć ją ot tak na półkę - Indianie to wciąż żywa historia, teraźniejszość i przyszłość Stanów Zjednoczonych. Nasza też - jako potomków europejskich kolonizatorów (a następnie imigrantów) i jako ludzkości.

Błażej Bierczyński, Tańcząca z Indianami, MERLIN. com.pl

„Czytam aktualnie książkę "Otwarta rana Ameryki" jestem pod ogromnym wrażeniem i podziwem dla autorki za włożony wkład i pracę, Książka jest naprawdę wspaniała i dostarczyła mi wiele cennych informacji o współczesnych problemach i życiu Indian Północno Amerykańskich”. Michał Kempinski (Szalony Wilk)

„Do znudzenia mozna przytaczac proceder uzywania okreslenia: "polskie obozy koncentracyjne" w duzych gazetach polnocnoamerykanskich. Interesujacego przykladu ekspansji tego zjawiska dostarcza Aleksandra Ziolkowska-Boehm w wydanej wlasnie w Polsce ksiazce pt. "Otwarta rana Ameryki". Okazuje sie, ze byly tez "polskie obozy pracy". Na str. 115 pisze ona o informacji zamieszczonej w Timie z okazji smierci zolnierza-Indianina: "86-letni Indianin Meskwaki, ostatni z osmiu zolnierzy z tego plemienia, ktorzy w czasie II wojny swiatowej uzywali swego narzecza do szyfrowania tajnych komunikatow wojennych. Przy okazji podano krotki zyciorys bohatera. Pisano, ze Frank Sanache jako zolnierz "marines" (piechoty morskiej) zostal wyslany do Tunezji, tamze schwytany przez Niemcow i kolejne 29 miesiecy spedzil, jak okreslil miesiecznik "Time", w "polskim obozie pracy"". Maz Aleksandry Ziolkowskiej, Norman, oczywiscie napisal list ze sprostowaniem. On, Amerykanin, zna dobrze problematyke zydowska i izraelska. Przez wiele lat pracowal jako prawnik dla duzych kompanii naftowych. Przez wiele lat w Arabii Saudyjskiej. To Amerykanin, to historyk z Chicago, to prof. Iwo Pogonowski z USA sluza Polsce. A Polak z Polski, komu wlasciwie sluzy?” Edward Soltys, Porazajace, Mississauga, Canada, 12 stycznia 2008

GLOSY “As always, it is very well written”. Zbigniew Brzezinski, November 27, 2007

ENDORSEMENT (1)

Aleksandra Ziolkowska-Boehm takes us across the United States, visiting Indian Country, with insight and compassion, raising many issues along the way with the eye of a traveler from overseas (the book first appeared in Poland). Few people in this country probably know that the first craftsmen at Jamestown were from Poland, or that family of Polish ancestry (relatives of hers) are carving a huge memorial to Crazy Horse in South Dakota. The book includes a number of wide-ranging interviews with people who are well known in Indian Country. This book provides fascinating reading from fresh perspectives The Interview with Rod Trahan is one of the most enlightening slices of reservations reality I have read in a long time”. Bruce E. Johansen, P.h.D., Omaha, Nebraska, March 3, 2008 Endorsement (2) I was intrigued by Aleksandra Ziolkowska-Boehm observations of American history, Native Americans, and Indian country. The fact that they are the views of a well-educated European with a well-developed interest in such subjects, rather than of a scholarly expert or an American insider, Indian or not, adds another dimension of interest to them. John R. Alley, P.h.D., Utah

„Ambitna ksiazka o wydziedziczonych pra-ojcach indianskich Ameryki. Temat - Indianie, a jednoczesnie tak osobisty, powiedzialbym, polski ton”. Jacek Trznadel, Warszawa, 29 grudnia 2007

„Naprawde to piekna ksiazka. Mój Tata był wielkim milosnikiem Indian amerykanskich, popieral wiernie szkole sw.Labrego i Indianie zamieszkali – nie wiem dlaczego – w jego sercu od wczesnej mlodosci. Gdyby zyl, jakby się cieszyl ta ksiazka”. Charles Kraszewski, P.h.D., Pensylwania, 4 grudnia 2007

„Jest ladna edytorsko - bardzo dobre pomysly z tymi mapami na wyklejkach okladki! Mam niedosyt zdjeciowy, ale w sensie wydawniczym rozumiem te ograniczenia. Swietne sa rozmowy na koncu, bardzo interesujace i zroznicowane. Szczegolnie w glowie utkwil mi rozdzial, ktory pochodzi z Twego wystapienia w Krakowie o suwerennosci - bez taniego sentymentalizmu, ale emocjonalnie i bardzo konkretnie, z casusami.. z ciekawej i waznej perspektywy odpowiedzialnosci obywatelskiej. To co mi sie podoba, ze ta ksiazka nie daje gotowych schematow i odpowiedzi,ale otwiera "wiele ran" czyli pokazuje mnostwo nierozwiazanych problemow Indian i mnostwo stojacych za tym uwarunkowan, ktore uplywajacy czas chyba jeszcze bardziej komplikuje... Zastanawiam sie, czy jakikolwiek inny kraj ma podobne wewnetrzne "minority" z takim ciezarem problemow? Nie tylko spolecznych i ekonomicznych, takze moralnych... Czy mozna byloby skorzystac z doswiadczen innych krajow w "kwestii Indian". Chyba nikt inny, nie ma takiego problemu, bo wiekszosc "mniejszosci" dorobila sie wlasnych panstwowowsci gdzie indziej lub o nia wlaczy - Zydzi, Macedonczycy, Albanczycy w Kosowie, Baskowie... itd. Tymczasem Indianie o te odrebna panstwowosc (w rozumieniu wspolczesnym "panstwa" jako okreslonej struktury )jakby nie walcza, jednoczesnie nie chca tez poddac sie i wcielic w amerykanska strukturze... ale z drugiej strony sa amerykanskimi patriotami... Bardzo to skomplikowane!” . Renata Durda, Warszawa, 8 grudnia 2007

„Jestem pelna podziwu dla skrupulatnosci, dla bibliografii, dla spokojnego rzeczowego przedstawienia problemu, dla znalezienia bardzo przekonywujacej formy – bo choc ksiazka jest trudna, bardzo dobrze się ja czyta”. Xenia Popowicz, Katowice, 22 luty 2008

„Najwieksza zaleta ksiazki jest pasja do tematu i sprawy. Udalo ci sie uniknac tych zasadzek, o ktorych wspominalas we wstepie: sentymentalizmu, protekcjonalnosci, epatowania egzotyka. Jest moc bardzo ciekawych informacji, w dziedzinie niemal zupelnie nie znanej, a wiec wartosc edukacyjna. Starasz sie byc obiektywna – co tu ogromnie trudne – i mysle, ze ci sie to udalo”. Joanna Clark, Princeton, New Jersey, 24 luty 2008

Aleksandry Ziolkowskiej-Boehm nowa ksiazka to piekna, interesujaca, wzruszajaca, poruszajaca serce "OTWARTA RANA AMERYKI" opowiadajaca o tych najslabszych, niechcianych, niewygodnych , zapomnianych ... i zyjacych na krawedzi przepasci i zatracenia amerykanskich INDIAN. Prawda o indianach jest okrutna i smutna. Ksiazka jest ogromnie ksztalcaca i wzbogacajaca wiedze o Indianach. Rowniez pieknie wydan. Wieloletnie trudy i znoje Autorki, podroze i przemierzanie USA, odwiedzanie rezerwatow, zbieranie i gromadzenie materialow rzeczowych oraz dokumentacji itp daly znakomity rezultat. Ksiazke czyta sie blyskawicznie -nie mozna jej bylo odkladac "na jutro". BRYLIANT. Magda Sachalinsky, Szwecja, 23 marca 2008

„Przeczytalem „Otwarta rane Ameryki”

Wielka sila ksiazki jest to, ze zbierala Pani do niej przez tyle lat materialy, ze te teksty powstawaly na przestrzeni kilkunastu lat. Dzieki temu nie jest to zwykla ksiazka reportazowa, podroznicza, w ktorej autor opisuje swoje wrazenia z jednorazowej, czasem nawet dlugotrwalej eskapady. U Pani cale to doswiadczenie wynikajace z podrozy i rozmow, te wszystkie skrzetnie gromadzone z roznych zrodel spostrzezenia i relacje, mialy czas dojrzec, sumowac sie w czasie i skladac na pewien obraz rzeczywistosci. Widziany szerzej, glebiej – bo z perspektywy lat kilkunastu. Do tego dochodza pieknie opisane wspomnienie z dziecinstwa, z lektur, westernow... Co poglebia te perspektywe, o ktorej wspominam. Wyznanie, ze o ksiazce, ktora to wszystko zbierze, zaczela Pani myslec pozniej, na poczatku bez silnego o tym przekonania, dodaje tekstom dodakowego obiektywizmu.

Co ciekawe, mimo że poszczegolne rozdzialy powstawaly przez lat kilka, pisane dla pism o roznych profilach, to zachowuje Pani jednosc stylu. Zastanawiajace dlaczego. Sa pewne wyrozniki stylistyczne, ktore rozpoznaje, ale najbardziej wyroznia Pani eseje podejscie do tematu.

Jest w tym wszystkim serce i pokora.

„Tak wiele rzeczy nie rozumiem...” – mowi Pani do Billy'ego Evansa Horse’a, gdzie indziej przyznajac, że formy wlasnosci ziemi w rezerwatach, sa trudne do pojecia. Mimo to daje Pani czytelnikom od siebie, ile tylko moze materialu opisujacego dzisiejszy swiat Indian, w calej jego zlozonosci. Tu nie bede wymienial na czym polega bogactwo tego obrazu, bo musialbym poszczegolne rozdzialy scharakteryzowac. Sklada sie to na mozaike bardzo ciekawa i dajaca do myslenia. Pojawia sie szereg pytan, ktore Pani stawia, z ktorych najwazniejsze brzmi: co dalej z indianska kultura, wierzeniami, losem rezerwatow, materialnym bytem tych ludzi i ich dzieci. W tym konteksie bardzo wazny rozdzial „Smutek rezerwatow”. Kazdy sobie moze samemu probowac odpowiedziec na te pytania, ale jesli przyjac podobne do Pani podejscie do tych spraw, to latwych odpowiedzi nie ma.

Jest za to niedosyt, bo rozdzialy ktore mi sie podobaly byly za krotkie. Wiecej bym chcial poczytac o indianskich wierzeniach (Wsluchiwanie sie w cisze), walce ze streotypami („ksiezniczki” wykreowane przez Disneya, zadziwiajca specyfika indianskich „miss”), roznicach w patrzeniu na swiat miedzy Indianami i bialymi. Zdaje sie, ze juz zna zawsze zapamietam, dlaczego jak dziecku jest smutno, to wchodzi na drzewo...

Moze ktos kiedys wyda te ksiazki, o ktorych Pani wspomina.

Piekny rozdzial o Korczaku-Ziolkowskim. „Pisarz rzezbiacy w kamieniu” pisal, ze ma zaszczyt rzezbic wodza Indian. Pani zapisala, czy to nie zaszczyt pisac o Indianach. Jest cos niesamowitego w tym rozdziale, w tej wiezi, ktora Pani czuje do niego. Jakis rodzaj magnetyzmu. Ciekawe, co by Indianie na to powiedzieli?

Warte podkreslenia sa jeszcze dwa wyznaczniki. Szacunek i wyrozumialosc. Dla ludzi, ich przezyc i pogladow. To sie czuje w kazdym akapicie. Od takiego humanistycznego podejscia nie odstepuje Pani na krok. (rowniez podziekowania i wdziecznosc dla Normana w to sie wpisuja)

Bardzo wzbogacaja ksiazke koncowe wywiady, bo rozmowcy sa ludzmi interesujacymi, o wyrazistych sadach. Opowiadaja bardzo ciekawie. To taki prawie namacalny kontakt z zywymi Indianami, ktory funduje Pani na koniec czytelnikom, uzupelniajac tresc poprzenich rozdzialow. A czytelnik przystepuje do tego kontaktu majac juz spory zapas wiedzy w glowie.

Na koniec: podobal mi sie ogromnie wstep. Jako pokazanie inspiracji i jasne okreslenie celow, jakie sobie Pani zalozyla. Takze jako czytelna dokumentacja wieloletnich zainteresowan. No i ... jak Pani odnajduje tyle pasujacych bon motow i odwolan, nadajacych calosci bogactwa znaczen i wartosci?

Slusznie, ze nazwiska Indian pozostawione zostaly w angielskim brzmieniu. Do tego uzasadnienia, ktore Pani podaje, ja bym dodal jeszcze jedno: to bardzo amerykanska ksiazka. Czuc w niej cos, co ja na swoj sposob okreslam amerykanskim duchem (tak na wlasny uzytek, bo przeciez nie mam o tym pojecia). Uzywanie polskich imion typu : Siedzacy Byk, Szalony Kon, byloby nie tylko dziecinne i odwolujace sie do wspomnien z dzieciecych lektur i zabaw. Byloby tez zakloceniem przekazu ze wzgledu na bogactwo amerykanskich zrodel i jezyka angielskiego, ktory dominuje (w nazwiskach autorow, tytulach ksiazek i artykulow, cytatach) po angielsku, a tu nagle: Czarna Chmura.

Krzysztof Zajaczkowski, Czeladz, 18 czerwca 2008

Czytam książkę " Otwarta rana Ameryki" - jest bardzo ciekawa , napisana z sercem. Dowiaduję się bardzo dużo o życiu Indian w Stanach Zjednoczonych, a także z zainteresowaniem czytam opisy z podróży Pani do miejsc pobytu Indian. Podziwiam pasję z jaką napisała Pani tę książkę. Czytając książkę studiowałam mapę USA / i to jest dodatkowa korzyść. Krystyna Koniecka, Gliwice, 4 pazdziernika 2008

Szanowna Pani! Serdecznie Pania pozdrawiam z Bozym Narodzeniem i nadchodzacym Nowym Rokiem! Zycze napisac jeszcze jedna, czy nawet jeszcze nie jedna:-) ciekawa ksiazke o indianach. Mam nadzieje, ze Pani mnie pamieta, jestem uczniem 5 klasy z Warszawy, mam na imie Lubomir, rozmawialem z Pania na warszawskich targach ksiazki o "Otwartej ranie Ameryki", wtedy otrzymalem Pani wizytowke. Pani ksiazke przeczytalem z ogromnym zainteresowaniem. Przyzmam sie, ze moje zainteresowanie indianami pomoglo mi w tym roku dostac sie do popularnego teleternieju "Czy jestes madrzejszy o 5klasisty?" (wystepowalem w jesiennych odcinkach). Zainteresowalem organizatorow tego programu swoim hobby, mowilem im tez, ze poznalem osobiscie autorke tak znanej ksiazki. Wlasnie w tym programie specjalizowalem sie z historii. Obecnie czytam rosyjska "Encyklopedie sztuki walki indian Dzikiego Zachodu". Autor - Jurij Stukalin. Ksiazka wydana Moskwie w tym roku. Dostalem ja od Mikolaja. Niestety moje zainteresowanie jest tak specyficzne, ze nie zawsze mam z kim porozmawiac o tym, co tak lubie. Moj tata lubi historie, ale indianami tak jak ja sie nie interesuje. pozdrawiam serdecznie, Lubomir Kramar Warszawa, 25 grudnia 2008

Po przeczytaniu "Otwartej rany Ameryki" Pani autorstwa stwierdzam, ze zrobila Pani wielka rzecz dla Indian i dla samej Ameryki takze. Brak dialogu i zrozumienia prowadzi do nieufnosci i konfliktu. Sa w Pani ksiazce rózne punkty widzenia /to dobrze/, które prowadza wylacznie do porozumienia i szacunku dla innosci. Ja tez wychowalam sie na ksiazkach K.Maya, dla mnie Indianin to czlowiek pelen szlachetnosci i zasad! Czlowiek przez lata upokorzany i jeszcze do dzis niezrozumiany, jakby gorszy. A to bolesna pomylka i zal! Kiedykolwiek przejezdzalam przez mosty na Delaware River, czy na mniejszych rzekach w pustawej Pensylwanii, zawsze mialam przedziwne odczucie, ze to JA JESTEM INTRUZEM; NASZ SAMOCHÓD I MY, ze przez rzeke przechodzic powinni Indianie na koniach w ciszy zachodzacego dnia! Mialam prawie takie wizje, jakbym ogladala ten obraz na zywo! Bardzo bliski jest mi ten naród przez swoja szlachetnosc, szacunek dla natury, z która najpelniej sie rozumie i liczy! Bliski mi przez lata walki o resztki swojej niezaleznosci, o zachowanie kultury i jêzyka! Czytajac Pani ksiazke wchodze powoli w sens ich zyci, odkrywam nowe swiaty, prawdziwe, niezniszczalne madrosci i szlachetna dume czlowieka zyjacego chwile na tej ziemi, ale z jakim szacunkiem! Wiele ucze sie z tej ksiazki madrosci o zyciu, o wgladzie w psychike czlowieka! Przytocze zaskakujacy cytat indianskiej psychologii /czy psychoterapii?/: "Jezeli choruje twoja prawa strona, to znaczy, ze skrzywdzil cie mezczyzna". Indianie wiedza wiecej o nas, ale niewielu ich slucha. Gdzies na dnie duszy tli sie malenka iskierka nadziei, aby tam jeszcze raz pojechac, dotknac chociaz czastki zjawiska, o którym Pani pisze z wielkim sercem i zrozumieniem, porozmawiac z szamanem, podac Indianinowi dlon na znak szacunku! Ciagle wracam do tej "Otwartej rany Ameryki", gdzie widac, ze Pani jest po stronie pokrzywdzonych, oddaje Pani nalezny honor ich przodkom, ich wodzom, zna Pani nazwy plemion i miejsca gdzie kiedys zyli na bezkresnej ziemi amerykanskiej. Mysle, ze WIELKI KTOS odwdzieczy sie Pani za te ksiazke, pelna szlachetnego zamyslu, prawdy, historii skrzywdzonego narodu. Ksiazka starannie wydana z wieloma unikalnymi mapami i zdjeciami. Bardzo serdecznie dziekuje za te potrzebna pozycje w jezyku polskim takze wydana po angielsku. Jak dobrze, ze kiedys szlachetny "Ptak czerwony" pozwolil mi poznac Pania. Zdzislawa Górska, Strzyzów, Polska, 9 grudnia 2009.

Dla mnie "Otwarta rana Ameryki" jest swietna ksiazka z kilku powodów : 1. Bardzo obszernie i o ile to mozliwie doglebnie przedstawiony problem kondycji wspolczesnych Indian z Ameryki Polnocnej. Pierwszy raz poznalem tak szeroka analize tego tematu. Czytalem kilka artykulow o tych problemach bedac w Kanadzie, szczegolnie w czasie protestu Irokezow w okolicach miejscowosci Oka, nieopodal Montrealu, chyba w 1990 r. Jednak nigdy nie spotkalem tak kompleksowego opracowania. Znowu musze wyrazic mój podziw za to, ze zdolala Pani zapanowac nad zlozonoscia opisywanej materii i mnogoscia tematow. Musze przyznac, ze poczatkowo, przy pierwszym czytaniu, odnioslem wrazenie, ze ksiazka jest troche chaotyczna. Gdy zaczalem czytac ponownie, wybierajac interesujace mnie tematy, okazalo siê, ze tylko mi sie wydawalo. 2. Dzieki ksiazce i wywiadom z zaprzyja¼nionymi z Pani± Indianami, moglem poznac bezposrednio ich punkt widzenia. Wywiady sa dla mnie bardzo wazna czescia ksiazki i czasami, wyrywkowo, wracam do nich. 3. Dzieki ksiazce wzbogacilem swoja wiedze o wpolczesnych Indianach ( szczegolnie rozdzialy "Indianskie ksiazniczki" i "Jim thorpe i inni" ). 4. Wzbogacilem tez swoja wiedze historyczna. Chociaz troche interesowalem sie historia Indian i wiem o wiele wiecej niz przecietny czlowiek, znalazlem kilka nowych informacji i nieznanych mi faktow. 5. Dzieki ksiazce moglem kilka razy zablysnac elokwencja w czasie roznych dyskusji. Juz kilka razy opowiadalem przy roznych okazjach przypowiesc o karmieniu w sobie dwoch wilkow. Czasami dyskutujac o empatii lub tolerancji wobec innej kultury daje jako przyklad niezrozumienie przez Indian naszego obsesyjnego koszenia trawy przed domami. Gdy rozmawiam z kims o manipulacjach historycznych moge podeprzec swoje tezy Pani arcyciekawym wywiadem z Alanem Smithem. Tomasz Wojtkowski, Warszawa, 16 grudnia 2009

Fragmenty drukowane byly w: WETERAN, Nowy Jork, luty 2008, str. 16-21 RZECZPOSPOLITA, Plus Minus, 28-29 lipca 2007 a takze w POLITYKA, ODRA, PRZEGLAD POWSZECHNY, ARKUSZ, AMERYKA, HORIZON (NEW YORK), PRZEGLAD POLSKI (NOWY JORK), NOWY KURIER (TORONTO), TERAZ (FILADELFIA).

Become a Librarian

Reviews

Popular Reviews

Reviews with the most likes.

There are no reviews for this book. Add yours and it'll show up right here!