Ta mi się prawie tak podobała, jak The Fires of Heaven. Rand w końcu jest proaktywny i tak jak przewidziałem, zakończenie poprzedniej części bardzo go zmieniło. Mat i jego dialog wewnętrzny coraz bardziej mi się podoba i cała akcja w Ebou Dar była spoko z jego perspektywy. Perrin to niewiele robił, ale pewnie będzie coś więcej w kolejnej części. Wątek Egwene też jest interesujący i ze względu na jej okoliczności ona ma prawo być troch trudna do polubienia. W końcu widzimy spisek w spisku. Jedyny powód, dlaczego nie jest to 5/5 to Elayne. Jak ja jej nienawidzę. Za każdym razem, gdy wracałem do jej perspektywy, odechciewało mi się czytać. Już Nynaeve jest bardziej racjonalna od niej. Nawet w niektórych momentach perspektywy Mata jest ona nie do zniesienia. W następnej części podobno sporo stron jest poświęconych jej perspektywom, więc mam nadzieję, że zajdzie tu jakiś rozwój postaci.
Ta mi się prawie tak podobała, jak The Fires of Heaven. Rand w końcu jest proaktywny i tak jak przewidziałem, zakończenie poprzedniej części bardzo go zmieniło. Mat i jego dialog wewnętrzny coraz bardziej mi się podoba i cała akcja w Ebou Dar była spoko z jego perspektywy. Perrin to niewiele robił, ale pewnie będzie coś więcej w kolejnej części. Wątek Egwene też jest interesujący i ze względu na jej okoliczności ona ma prawo być troch trudna do polubienia. W końcu widzimy spisek w spisku. Jedyny powód, dlaczego nie jest to 5/5 to Elayne. Jak ja jej nienawidzę. Za każdym razem, gdy wracałem do jej perspektywy, odechciewało mi się czytać. Już Nynaeve jest bardziej racjonalna od niej. Nawet w niektórych momentach perspektywy Mata jest ona nie do zniesienia. W następnej części podobno sporo stron jest poświęconych jej perspektywom, więc mam nadzieję, że zajdzie tu jakiś rozwój postaci.
Ta mi się prawie tak podobała, jak The Fires of Heaven. Rand w końcu jest proaktywny i tak jak przewidziałem, zakończenie poprzedniej części bardzo go zmieniło. Mat i jego dialog wewnętrzny coraz bardziej mi się podoba i cała akcja w Ebou Dar była spoko z jego perspektywy. Perrin to niewiele robił, ale pewnie będzie coś więcej w kolejnej części. Wątek Egwene też jest interesujący i ze względu na jej okoliczności ona ma prawo być troch trudna do polubienia. W końcu widzimy spisek w spisku. Jedyny powód, dlaczego nie jest to 5/5 to Elayne. Jak ja jej nienawidzę. Za każdym razem, gdy wracałem do jej perspektywy, odechciewało mi się czytać. Już Nynaeve jest bardziej racjonalna od niej. Nawet w niektórych momentach perspektywy Mata jest ona nie do zniesienia. W następnej części podobno sporo stron jest poświęconych jej perspektywom, więc mam nadzieję, że zajdzie tu jakiś rozwój postaci.
Ta mi się prawie tak podobała, jak The Fires of Heaven. Rand w końcu jest proaktywny i tak jak przewidziałem, zakończenie poprzedniej części bardzo go zmieniło. Mat i jego dialog wewnętrzny coraz bardziej mi się podoba i cała akcja w Ebou Dar była spoko z jego perspektywy. Perrin to niewiele robił, ale pewnie będzie coś więcej w kolejnej części. Wątek Egwene też jest interesujący i ze względu na jej okoliczności ona ma prawo być troch trudna do polubienia. W końcu widzimy spisek w spisku. Jedyny powód, dlaczego nie jest to 5/5 to Elayne. Jak ja jej nienawidzę. Za każdym razem, gdy wracałem do jej perspektywy, odechciewało mi się czytać. Już Nynaeve jest bardziej racjonalna od niej. Nawet w niektórych momentach perspektywy Mata jest ona nie do zniesienia. W następnej części podobno sporo stron jest poświęconych jej perspektywom, więc mam nadzieję, że zajdzie tu jakiś rozwój postaci.
Początek jest bardzo słaby. Początkowo tylko jeden punkt widzenia z trzech jest jakkolwiek interesujący. Dopiero jak te trzy postacie zaczynają krzyżować drogi książka zaczyna być interesująca. Polityczne intrygi były nawet fajne. Niestety wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, głównie mam na myśli cały system magii, to jezioro i religie.
Początek jest bardzo słaby. Początkowo tylko jeden punkt widzenia z trzech jest jakkolwiek interesujący. Dopiero jak te trzy postacie zaczynają krzyżować drogi książka zaczyna być interesująca. Polityczne intrygi były nawet fajne. Niestety wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, głównie mam na myśli cały system magii, to jezioro i religie.
Było ok, ale ze względu na częstą zmianę punktów widzenia na początku ciężko mi było się wczuć w jakąkolwiek postać. Bardzo duża ilość tekstu była wykorzystana w celu przedstawienia tego, jak wygląda i działa świat, ponieważ jest tak inny on naszego. Podoba mi się system magii, ale nadal niezbyt go rozumiem. Zakładam jednak, że zostanie on bardziej wytłumaczony w kolejnych książkach. Jak na razie to Dalinar jest moją ulubioną postacią główną, a Shallan najmniej ulubioną, co nie oznacza, że jej nie lubię.
Było ok, ale ze względu na częstą zmianę punktów widzenia na początku ciężko mi było się wczuć w jakąkolwiek postać. Bardzo duża ilość tekstu była wykorzystana w celu przedstawienia tego, jak wygląda i działa świat, ponieważ jest tak inny on naszego. Podoba mi się system magii, ale nadal niezbyt go rozumiem. Zakładam jednak, że zostanie on bardziej wytłumaczony w kolejnych książkach. Jak na razie to Dalinar jest moją ulubioną postacią główną, a Shallan najmniej ulubioną, co nie oznacza, że jej nie lubię.
Niby tak dużo się działo ale czuję, większość to był setup na końcówkę książki i na następne części. Bardzo dużo się było o interakcjach postaci które wcześniej spotkaliśmy oraz na ponowne spotkania. Perrin bardzo późno się pojawił, a szkoda bo go lubię. Poza tym to niesamowite jak bardzo Robert Jordan potrafi sprawić że znienawidzę postać, wobec której byłem wcześniej obojętny. Elayne jest nie do zniesienia. Nie rozumiem czemu tak bardzo stara się utrudniać życie Matowi. Poza tym pozostałe postacie kobiece nie są o wiele lepsze. Może to i plus bo autor potrafi wywołać we mnie emocje, ale ciężko się potem czyta ich perspektywy bo mam nadzieję że zdechną i wrócę do tych fajniejszych. Ta części jest pewnie o wiele lepsza po ponownym przeczytaniu.
Niby tak dużo się działo ale czuję, większość to był setup na końcówkę książki i na następne części. Bardzo dużo się było o interakcjach postaci które wcześniej spotkaliśmy oraz na ponowne spotkania. Perrin bardzo późno się pojawił, a szkoda bo go lubię. Poza tym to niesamowite jak bardzo Robert Jordan potrafi sprawić że znienawidzę postać, wobec której byłem wcześniej obojętny. Elayne jest nie do zniesienia. Nie rozumiem czemu tak bardzo stara się utrudniać życie Matowi. Poza tym pozostałe postacie kobiece nie są o wiele lepsze. Może to i plus bo autor potrafi wywołać we mnie emocje, ale ciężko się potem czyta ich perspektywy bo mam nadzieję że zdechną i wrócę do tych fajniejszych. Ta części jest pewnie o wiele lepsza po ponownym przeczytaniu.
Początek jest dość przewidywalny. Nic nie wiedziałem o tej książce zanim zacząłem czytać, więc byłem zawiedziony tym "szkolnym" aspektem. Długo zajęło mi przyzwyczajenie się do pierwszo osobowego punktu widzenia, ale pod koniec już się przyzwyczaiłem. Taki typ narracji sprawia, że nie wiemy co się dzieje w głowach innych postaci bo ciągle siedzimy z głównym bohaterem. Nie wiem czy to plus czy minus, ale jest to na pewno unikalny sposób pisania. Podobno ta cześć jest najgorsza że wszystkich więc moje oczekiwania są dosyć wysokie.
Początek jest dość przewidywalny. Nic nie wiedziałem o tej książce zanim zacząłem czytać, więc byłem zawiedziony tym "szkolnym" aspektem. Długo zajęło mi przyzwyczajenie się do pierwszo osobowego punktu widzenia, ale pod koniec już się przyzwyczaiłem. Taki typ narracji sprawia, że nie wiemy co się dzieje w głowach innych postaci bo ciągle siedzimy z głównym bohaterem. Nie wiem czy to plus czy minus, ale jest to na pewno unikalny sposób pisania. Podobno ta cześć jest najgorsza że wszystkich więc moje oczekiwania są dosyć wysokie.